Kilka tygodni temu wpadłem na pomysł przeprowadzenia testu. Znam mnóstwo
osób po których nikt by nie poznał, że mogą mieć oni cokolwiek
związanego z tematem tatuaży. Kiedy idą ulicą, to nikt nie widzi ich
dziar, choć występują, ale w dobrze ulokowanych miejscach. Na czym
polegał mój test? Jestem osobą dosyć otwartą, a skoro blog rozwija się
bardzo dobrze i jest Was coraz więcej, postanowiłem zbadać, ile
niepozornych (zdawało by się) osób nosi pod ubraniem tatuaż. Wyszedłem
na miasto i zaczepiłem mnóstwo osób. Reakcje były różne, dlatego
przedstawię te najciekawsze sytuacje. Zapraszam do lektury.
Po wyjściu na miasto obrałem sobie cel - galeria. W galerii jak to w
galerii kręci się mnóstwo osób. Jest to też miejsce, gdzie najczęściej
dochodzi do zaczepek. Moje pierwsze podejścia były ciekawe. Na samym
początku spotkałem Mateusza, który wydawał mi się ciekawym gościem
(garnitur, modny zegarek). Zapytałem go, co sądzi o tatuażach:
"Noszę tatuaż na nadgarstku, o tutaj (pokazał mi bardzo kolorową dziarę
przedstawiającą imię jego dziecka). Mam go od ponad roku, bo kiedy
urodziła mi się córka, postanowiłem zrobić coś i dla niej, i dla siebie.
Jestem wielkim fanem tatuaży, ale z uwagi na swój zawód (informatyk i
specjalista od marketingu) nie mogę nosić ich za wiele. Kiedyś miałem
zajawkę na wielkiego orła, którego chciałem sobie zrobić na plecach, ale
nic z tego nie wyszło."
Mateusz oczywiście powiedział mi dużo więcej, ale nie będę się
rozpisywał. Przyznam, że kątem oka udało mi się dostrzec jakąś małą
dziarę na nadgarstku już wcześniej, ale musiałem mieć pewność. Jak zatem
widzicie, nawet poważni ludzie w garniturach noszą jakieś tatuaże.
Przechadzając się po galerii spotkałem dwie dziewczyny. Zapytałem prosto
z mostu czy noszą tatuaże. Jedna z nich się zaczerwieniła, więc
odpowiedziałem sobie sam na to pytanie. Wiecie czemu się zaczerwieniła?
Ponieważ nosi tatuaż, ale w miejscu dostępnym tylko dla jej faceta.
Druga z dziewczyn nie nosi tatuaży, ale pochwaliła się, że ma w zamiarze
sprawić sobie dziarę z imieniem jej narzeczonego. Bardzo dobra
inicjatywa.
Kiedy przechadzałem się po galerii spotkałem gościa do złudzenia
przypominającego Sylwestra Wardęgę. Byłem pewny, że ktoś zaraz zacznie
mnie wkręcać. Podszedłem do tego człowieka i zapytałem, czy nagrywa
jakiś film. Okazało się, że moja pamięć do twarzy jest dosyć słaba. Od
słowa do słowa wyszło na to, że Artur (tak kolega ma na imię) tatuaż
miał, ale się go pozbył. Powód? Bardzo prosty. Zmienił dziewczynę na
inną co nie pokrywało się z wytatuowanym imieniem na ramieniu. Zrobił to
laserowo, chciał mieć pewność, że nic z tego tatuażu nie zostanie.
Najbardziej niepozornego człowieka spotkałem przy wejściu do Empiku.
Gość pod czterdziestką, świetnie ubrany - widać, że biznesmen czyli
osoba, która z tatuażami nie chce mieć za wiele wspólnego. Oczywiście
zaczepiłem i zadałem to samo pytanie co wszystkim poprzednikom. Ku
mojemu zdziwieniu szanowny biznesmen okazał się ... księdzem. Powiem Wam
więcej. Ten niedoszły biznesmen nie tylko uwielbia tatuaże, ale posiada
nawet jeden! Ksiądz Arkadiusz pokazał mi przepiękną dziarę z wizerunkiem
panny w różach. Symbolikę znam, dlatego tym bardziej mnie to zdziwiło.
Ksiądz Arkadiusz okazał się mega sympatycznym człowiekiem. Rozmawialiśmy
pewnie z dwadzieścia minut. Jego pasja do tatuaży to wynik miejsca w
którym dorastał - Pruszków. Tam wszyscy w latach dziewięćdziesiątych
nosili się z zamiarem zrobienia dziary. Ksiądz oczywiście nie żałuje i
nawet zachęca do podobnych działań.
Pod koniec dnia (tak, kilka godzin mi to zajęło) szykowałem się do
wyjścia, ale zauważyłem typowego metalowca. Wiadomo, glany, skóra i
długie włosy. Podchodzę i pytam.Co mi odpowiedział kolega metalowiec? Że
oczywiście i on nosi tatuaże, ale nie chce ich pokazywać wszystkim.
Zapytałem dlaczego i w odpowiedzi usłyszałem, że jemu jako "metalowi"
nie przystoi pokazywać tatuaży z wizerunkiem swojej matki. Nie powiem,
bardzo to do mnie trafiło. Marcin, bo tak na imię ma rzeczony metal
oczywiście rozmawiał ze mną dosyć długo. Co mnie w nim zaciekawiło to
fakt, że pomimo blisko dwóch godzin czekania na swoją kobietę nie jest
tym zażenowany. Ja pewnie bym był ...
Dzień w galerii mogę zaliczyć do udanych. Wszystkie osoby z którymi
rozmawiałem okazały się ciekawe, pomimo kilku wyjątków. Po kilku
godzinach szlajania się po galerii zaczęła do mnie podchodzić ochrona
pytając czy nie sprzedaję czegoś nielegalnego. O mały włos, a byłbym
przeszukany, jednak powiedziałem w jakim celu jestem i obiecałem
przesłać link do artykułu. Jak widzicie, po całym dniu spędzonym w
galerii jestem o wiele spokojniejszy niż do tej pory. Teraz wiem i mogę
udowodnić, że co drugi człowiek nosi tatuaż. Nie są więc prawdą
informacje, że blisko 80% Polaków jest przeciwnych tatuażom. Sam
przykład księdza powinien być dobitny.
Na dzisiaj to już wszystko. Jestem przekonany, że w przyszłości na pewno
zrobię kilka podobnych akcji. Jeśli macie jakieś sugestie, to czekam na
Was w komentarzach.
Niepozorni
Brak Danych